Ulubieńcy stycznia – produkty do makijażu, które skradły miesiąc

Początek roku upłynął mi na testowaniu nowości makijażowych. Wiele z tych kosmetyków trafiło do styczniowych ulubieńców. Zapraszam!

Podkład L’Oreal Infallible 24H-Matte, kolor 22 Radiant Beige, 35 ml

Jest to podkład o matowym wykończeniu i wyraźnym kryciu. Konsystencja jest średnio gęsta i dobrze rozprowadza się po twarzy, zarówno przy użyciu gąbeczki, jak i palcami. Podkład ładnie stapia się z cerą i długo utrzymuje mat. Stosuję go na krem Clinique Moisture Surge Intense (moja strefa T ma tendencję do przetłuszczania), a mimo tego podkład utrzymuje się u mnie przez minimum 8h. Oczywiście po kilku godzinach wyświeca się lekko na czole i na nosie, ale pomimo tego wygląda dobrze. Nie pogarsza stanu cery i nie pojawiają się po nim niedoskonałości, tak jak miało to miejsce przy Revlonie Colorstay. Jeśli szukacie dobrego podkładu matującego w przystępnej cenie, to warto spróbować.

Róż Urban Decay Afterglow, kolor Score, 6,8g

Róż rozświetlający z drobinkami. Pomimo, że w opakowaniu wygląda na intensywny, to na skórze jest bardziej stonowany i transparentny. Ładnie odświeża cerę, a zawarte w różu drobinki nadają jej delikatnego blasku. Kolor tego różu kojarzy mi się z wiosną. Utrzymuje się na policzkach przez cały dzień.

Tusz do rzęs Maybelline Lash Sensational Intense Black, 9,5 ml

Zdecydowanie jest to jeden z lepszych tuszy drogeryjnych. Posiada bardzo dobrze wyprofilowaną, silikonową szczoteczkę, która ładnie podkręca i wydłuża rzęsy, zapewniając efekt sztucznych rzęs. Wersja Intense Black daje intensywny i wyrazisty kolor.

Pomadka matowa Maybelline Superstay Matte Ink & Puma, kolor 10 Epic, 5 ml

Ładnie rozprowadza się na ustach i utrzymuje się na nich przez cały dzień. Posiada precyzyjny aplikator, który ułatwia aplikację. Kolor 10 Epic jest najładniejszy z całej serii, jest to zgaszony róż, idealny na co dzień. Pomadka jest komfortowa w noszeniu. Oczywiście po 8h noszenia lekko wysusza usta i zjada od środka, ale robi tak każda pomadka matowa, więc można jej to wybaczyć.

Paleta cieni Anastasia Beverly Hills, Sultry

Najlepiej skomponowana, kompletna paleta z neutralnymi i chłodnymi tonami jaka ostatnio pojawiła się na rynku. Jakość cieni jest na wysokim poziomie. Zarówno maty, jak i cienie metaliczne są mocno napigmentowane, ale nie robią plam i nie ma problemu z ich aplikacją i blendowaniem. Wystarczy lekko dotknąć cienia pędzlem, żeby ładnie się na niego nabrał i dał na powiece intensywny kolor. Minusem jest to, że maty pylą się w palecie, a cienie metaliczne potrafią lekko osypywać. Brokatowe opakowanie robi wrażenie, jednak warto spryskać je lakierem do włosów, żeby brokat się z niego nie osypywał. Do palety dołączony został dwustronny, syntetyczny pędzelek.

Cienie zostały wyprodukowane w USA, są testowane dermatologicznie i cruelty free. Nie zawierają parabenów, BHA i BHT, ale mają w swoim składzie phenoxyethanol (konserwant). Nie podrażniły jednak moich powiek i nie wywołały żadnej reakcji alergicznej. Jeśli lubicie cienie w chłodnych kolorach, to warto się nią zainteresować. Zwłaszcza jeśli zmagacie się z tzw. tłustymi powiekami.

Jeśli chcesz kupić tę paletkę na stronie Sephora i jednocześnie wesprzeć mnie w rozwijaniu bloga, to skorzystaj z tego linka, klik! http://bit.ly/paleta_Sultry_ABH