30-dniowe wyzwanie kosmetyczne

Wyzwanie kosmetyczne

Na czym polegało moje wyzwanie? W kosmetyczce zmieściłam 10 produktów do makijażu, których używałam codziennie przez miesiąc, a dokładniej przez cały kwiecień. Nie mogłam sięgać po nic innego, mimo tego, że posiadam różne kosmetyki. Pytacie, po co w ogóle narzucać sobie ograniczenia? Powodów jest wiele. Chociażby po to, żeby się sprawdzić. Jak mi poszło? Zapraszam do czytania!

Zaczęłam od wyboru kosmetyków. Padło na te, które lubię (mniej lub bardziej) oraz te, które mi się kończą. Była to, więc dobra okazja, żeby zużyć niektóre z nich. Starałam się wybrać minimalistycznie. Zrezygnowałam z dużej palety cieni, żeby nieco utrudnić sobie zadanie, a jako cień bazowy stosowałam puder prasowany.

W kosmetyczce znalazły się zatem:

  • baza rozświetlająca Golden Rose
  • krem BB Golden Rose
  • korektor Inglot
  • puder prasowany Hean
  • rozświetlacz Becca
  • róż Clinique
  • bronzer Physicians Formula
  • paleta cieni TheBalm
  • tusz do rzęs Maybelline
  • żel do brwi Golden Rose
Kosmetyki do makijażu
Kosmetyki do makijażu

Oprócz powyższych produktów w torebce nosiłam miętowy balsam do ust EOS oraz błyszczyk Fenty Beauty, czyli bez szaleństw.

W wyzwaniu chodziło o ograniczony wybór i sprawdzenie swojej silnej woli. Czy posiadanie wielu kosmetyków jest moją faktyczną potrzebą, czy może zwykłą zachcianką, bez której da się żyć?

Tydzień 1

W pierwszym tygodniu byłam zachwycona, że mam pod ręką kosmetyczkę ze wszystkimi produktami i nie muszę myśleć nad tym, jakiego produktu dzisiaj użyć. Miałam po jednym produkcie z najważniejszych kategorii, więc nie było się nad czym zastanawiać, a wykonanie makijażu szło mi sprawniej niż zwykle. Kombinowałam z cieniami i rozświetlaczem, żeby wykonać makijaż oka … i chciało mi się to robić! Muszę jednak przyznać, że odliczałam dni, które pozostały do końca zadania 😉

Tydzień 2

Przez kilka dni nie używałam cieni do oczu, ponieważ nie miałam takiej potrzeby. Jednak w mojej głowie zaczęły kiełkować myśli o zmianie produktów. Myślałam o tym, jaki róż by mi dzisiaj pasował, albo jakiego tuszu miałabym ochotę użyć. Wszystko w kontekście odmiany. Byłam jednak konsekwentna i nie sięgnęłam po żaden zastępczy produkt. Ogólnie ten tydzień minął mi bardzo szybko i zupełnie przestałam odliczać dni do końca wyzwania.

Tydzień 3

Udało mi się zużyć bazę z Golden Rose – jeden produkt do stosowania mniej! Nie miałam już problemu z ograniczonym wyborem i nie kusiło mnie, żeby sięgnąć po coś innego. Chyba przyzwyczaiłam się do tej sytuacji i co najważniejsze, czułam się z nią komfortowo. Tych samych kosmetyków używałam zarówno w domu, jak i na wyjeździe.

Tydzień 4

Im dalej w las, tym mniej myślałam o tej sytuacji w kategorii wyzwania. Używanie tych samych kosmetyków dzień w dzień stało się moją rutyną i przestało mi zaprzątać głowę już w trzecim tygodniu. Radziłam sobie z tym co mam i nie było to dla mnie uciążliwe.

KONIEC!

Uff! Zadanie uznaję za wykonane 🙂 Było to wartościowe doświadczenie, które dało mi wiele do myślenia. Produkty, które kiedyś chciałam mieć, teraz wcale nie wydają się być tak interesujące i co najważniejsze potrzebne. Sądzę, że po tym wyzwaniu moje wybory kosmetyczne będą jeszcze bardziej przemyślane. Wracam teraz do wykańczania innych kosmetyków, które dobijają dna.

A Wy robicie sobie czasami takie małe wyzwania? Dajcie znać!